Już drugi rok z rzędu Rosja bierze udział w wielkim międzynarodowym wyścigu Wings For Life. W tym samym czasie na całym świecie startują setki tysięcy biegaczy, których głównym celem jest przebiegnięcie jak najdłuższego dystansu, zanim dogoni ich ruchoma meta, znajdująca się w pakownych wagonach. Christina Gert, studentka z grupy maratońskiej I Love Running, opowiedziała nam, jak przebiegał bieg.
Nie tak dawno miałeś półmaraton w Wiedniu, potem w Moskwie, dlaczego zdecydowałeś się dodać kolejny wymagający bieg w szczycie sezonu?
Tak naprawdę, ja i moi przyjaciele zobaczyliśmy reklamę Wings For Life jeszcze w listopadzie 2015 roku i postanowiliśmy wziąć w niej udział. Zarejestrowaliśmy się, dostaliśmy nasze pierwsze, jeszcze trzycyfrowe numery startowe. Tak się jednak złożyło, że jako jedyny z naszej grupy dotarłem na start.
Szczerze mówiąc, jesienią zeszłego roku nie miałam praktycznie żadnego doświadczenia biegowego, zapisałam się na wszystkie biegi z rzędu i teraz bardzo na tym cierpię. Nie mam czasu na regenerację, więc nie mogę biegać z pełną mocą, muszę w większości po prostu uczestniczyć. To była dobra lekcja i w przyszłym roku nie popełnię tego samego błędu.
Wyścig w innym mieście zazwyczaj wiąże się z pewnymi trudnościami, trzeba dojechać na miejsce, znaleźć punkt startowy itd. Tutaj nie było żadnych problemów. W rzeczywistości nie było żadnych problemów. Przed startem dostaliśmy informator z kilkoma opcjami dojazdu. Pojechałem pociągiem do Kołomny, na dworcu wsiadłem we właściwy autobus i znalazłem się w miejscu startu. Wiele osób skorzystało z darmowego autobusu z Moskwy.
Stanowiska odprawy, ekspozycje, szatnie, szafki i inna infrastruktura zostały ustawione w wielkiej hali lodowej i okolicach, wielki ekran transmitował wyścig z całego świata, więc po mecie mogliśmy oglądać inne kraje biegnące i kibicować naszym liderom. Najszybszy z naszych mężczyzn przebiegł 67 km, kobiety 55 km. A w rankingach światowych najlepsze wyniki to odpowiednio 88 i 65 km.
Wings For Life ma nietypowy format, który nie pasuje do typowych standardów biegowych. Jak przewidziałeś wynik i co z tego wynikło?
Na stronie jest kalkulator, ustawiasz swoje tempo, a on mówi Ci, jaki dystans możesz przebiec. Spodziewałem się 15 kilometrów, ale ostatecznie przebiegłem więcej, bo 17,2 kilometra.
Rok temu w wyścigu wzięło udział wiele znanych osób, głównie sportowców z teamu RedBull, rywalizujących w różnych ekstremalnych dyscyplinach. Przez chwilę biegłem obok legendarnego rajdowca Władimira Czagina, który na Kamazie siedmiokrotnie wygrał Rajd Dakar. Czy spotkałeś jakieś sławne osoby?
Nie spotkałem żadnych gwiazd, tylko Evgeniya Rumyantseva, ultramaratończyka, który zajął trzecie miejsce w Suzdalu na 100 kilometrów. Trudno było jednak dostrzec kogokolwiek w tym wielkim tłumie, gdyż w biegu wzięło udział 1300 osób. Było sporo osób niepełnosprawnych, którym wszyscy kibicowaliśmy i staraliśmy się ich przytulić. Ogólnie rzecz biorąc, Wings For Life World Run jest biegiem charytatywnym, z którego dochód przeznaczony jest na badania nad chorobami rdzenia kręgowego. I to też jest dla mnie bardzo ważne.
Rok temu nie mieliśmy szczęścia do pogody, było zimno, wiał wiatr i padał deszcz. Teraz wydaje się, że otoczenie było przyjemniejsze?
Okazało się, że było odwrotnie, za gorąco. Wystartowaliśmy o 14:00, w samym upale słońca, przy temperaturze +25, biegliśmy po rozgrzanym asfalcie bez najmniejszego nawet cienia, a marzyliśmy o deszczu i zimnie. Dodatkowo trasa okazała się bardzo trudna, z dużą ilością podjazdów, które zaczynały się już na pierwszych kilometrach. Odetchnąłem więc z ulgą, gdy dobiegła mnie muzyka z doganiającego mnie samochodu finiszowego. Dotarł w samą porę, tuż przed kolejną wielką górą. Dobiegłam wystarczająco daleko i zajęłam 66 miejsce w klasyfikacji kobiet.
Po mecie musiałem wrócić na 15 kilometr, na przystanek autobusowy, który szybko wrócił do miasta startowego. Po ukończeniu biegu niektórzy z biegaczy kontynuowali bieg we własnym tempie, aby ukończyć np. dystans półmaratonu. Ogólnie rzecz biorąc, wrażenia z wyścigu były jak najlepsze. W przyszłym roku planuję startować w znacznie mniejszej ilości biegów, ale Wings For Life na pewno będzie jednym z nich.