Tym raportem chciałbym zapoczątkować nową rubrykę na stronie "Jestem biegaczem! W ramach tej rubryki moi przyjaciele biegacze i czytelnicy strony będą opowiadać o sobie, swoich wyścigach, pokazywać zdjęcia i co tylko jeszcze przyjdzie nam do głowy! Przy okazji, jeśli chcesz wziąć udział i opowiedzieć swoją historię - pisz w komentarzach lub na maila runninghero1@gmail.com.
Maria Astakhova jest trenerem w adidas Runclub> Mitino.
Biega od ponad trzech lat i wzięła udział w wielu biegach na różnych dystansach, w tym już w 10 półmaratonach! Ulubione dystanse to 10km i 21.1. Moje ulubione starty to bieganie po szlakach i biegi przełajowe. Przebiegłem półmaratony w Moskwie, Zelenogradzie, Koszycach i Mołdawii. To jest ten początek, o którym będziemy rozmawiać.
Pytanie "Dlaczego nagle wybrałem Kiszyniów?" było najpopularniejszą odpowiedzią, jakiej tam udzieliłem. I to nie tylko dla miejscowych, ale także dla zagranicznych gości.
Cóż, to proste: blisko, niedrogo, wino, ciepło i słonecznie!
Przyciągnął mnie fakt, że maraton w Kiszyniowie jest bardzo młody, w tym roku ma 2 lata. Lubię brać udział w miejscach nie tak popularnych dla wszystkich, jest w tym jakaś szczególna przyjemność:)
Licząc już tam, półmaraton w Kiszyniowie był moim dziesiątym, więc było to nawet szczególne święto:) A ja się zastanawiałem, dlaczego jest tyle słońca))))
Maraton w Kiszyniowie odbywa się po raz drugi. Można w nim wziąć udział w maratonie, półmaratonie, biegu na 10 km i 3 km Fun Run. Oficjalna strona maratonu to http://marathon.md/ru/.
Czekałem na to prawie cztery miesiące i oto nadszedł ten moment, moment podróży, trwający cztery dni.
Podróż była łatwa i wygodna. Aeroexpress, samolot, Kiszyniów. Wszystko odbyło się szybko!
Pierwszą rzeczą, która mnie zszokowała było to, że miasto jest niesamowicie zielone!
To był swoisty szok, takie piękno wokół po ponurej, szarej, jeszcze nie do końca obudzonej z zimy Moskwie. A tu wiosna w pełni wkroczyła w swoje prawa i była hipnotyzująca.
Nie mogę powiedzieć, że miasto jest fantastycznie piękne, wcale nie, jest proste bez pretensjonalności, luksusowe i glamour, podoba mi się :).
Wiatr pierwszego dnia był tak silny, że postanowiono zorganizować EXPO w sobotę, a nie jak planowano w piątek. Poszedłem więc na spacer.
Na koniec dnia lekki jogging, nieco ponad 5 km. Czy to po trasie, czy po emocjach, które były, ale nie było zbyt łatwo biegać.
Osobną historią jest mój hostel! Och, te 4 dni były świetne, poznałem i rozmawiałem z kilkunastoma osobami z różnych krajów, niektórzy przyjechali na maraton jak ja, inni po prostu podróżowali, szukali siebie, inspiracji itp.
Sobota. W Moskwie pada śnieg i deszcz. A ja w sukience, z okularami przeciwsłonecznymi na oczach, czekam, aż dostanę w swoje ręce wyczekiwany plecak uczestnika.
Wszędzie jest tak samo, a tutaj dodali jeszcze książkę z przepisami na dania maratonowe i nie tylko. Przydatny, zabrałem go ze sobą do Moskwy.
Robię zdjęcia, udzielam wywiadów, oklejam stopy, kolana, cieszę się atmosferą, ludźmi i setkami uśmiechów, którymi mnie obdarzają podczas rozmowy :)
"Jesteście z Moskwy, żeby przyjechać na nasz wyścig - to niesamowite!".
Pasta-party, nowe znajomości, znowu wywiady, zdjęcia, fajni ludzie dookoła, ktoś po raz pierwszy idący na dystans, w sumie dodało mi to energii tymi wszystkimi rozmowami!
Poranek, owsianka, sąsiedzi biegacze, z których jeden właśnie dzień wcześniej postanowił przebiec półmaraton, chciałabym być pewna, że to ja byłam inspiracją (Farhad Timuri, kochanie, to wszystko o tobie!). Rozgrzewka, przemycie twarzy kremem, bo już naprawdę gorąco, a tu fatalne spotkanie (Sanya i Vanya, mówię o was teraz, chłopaki przebiegli swój pierwszy półmaraton!). Głośnik i muzyka były ze mną, zegar był ustawiony, plany kształtowały się w mojej głowie już od dawna.
Start opóźnił się o 15 minut, w tym czasie słońce zaczynało już niemiłosiernie prażyć.
Słuchaliśmy przemówień ze sceny: ponad 40 krajów biorących udział, ponad 15 tysięcy biegaczy, wśród nich nawet Monako, a więc była to druga edycja biegu!
Zaczynaj. Ostrzegano mnie, że będzie kilka podjazdów i oto są! Dwa okrążenia do przebiegnięcia i cztery dla maratończyków!
Droga wydaje się już aż nazbyt znajoma. Na trasie było mnóstwo wody, jedzenia i rozrywki, mogliśmy nawet podziwiać występy lokalnych zespołów i biegać pod prysznicem - to też mieliśmy! Drugie okrążenie. Upał! Uśmiecham się do kibiców, oni krzyczą "Maria!", imię wydrukowane na numerze.
Ostatnie trzy, dwa, sto metrów, dziesięć i już jest, meta! Z dokładnym czasem, tak jak chciałem!
Długo wyczekiwany medal na szyi, pierwsza opalenizna na ciele, NIE spalony nos, cieszę się, że nie bolą mnie nogi i inne miejsca, spotykam się z chłopakami i świetnie się bawię przez resztę dnia. W tym mieście wielokrotnie zaskakiwały mnie wydarzenia, które łączyły mnie ze wszystkimi ludźmi, z których każdy zapamiętany był na swój sposób.
Marcin Soszka, kolejny z moich sąsiadów, zajął drugie miejsce w maratonie, biegnąc dzień wcześniej, możecie w to uwierzyć, kolejny maraton w Tiraspolu, wow! Całe schronisko było pod wrażeniem i gratulowało mu!
Oczywiście, nie chciałem wyjeżdżać, wydawało mi się, że moja podróż dopiero się zaczęła, że to jest jak smaczny cukierek, którego się posmakowało i już czas się z nim rozstać, niewiele można z nim zrobić.
Pamiętam każdy z czterech dni spędzonych w Kiszyniowie, bardzo chciałabym przyjechać tu ponownie, cieszyć się owocami, kontaktem z ludźmi, atmosferą tego miasta i jego szmaragdowym kolorem.
Do Moskwy przywiozłam wino, spalone słońcem kolana, wrażenia, które chciałam przelać na papier, historie, z których częścią nie chciałam się z nikim dzielić, i promień słońca we mnie, który wciąż na nowo ogrzewa tę szarą czasem stolicę.
Przyjedź do Kiszyniowa. Jest dobry i ludzie w nim są dobrzy, choć oczywiście każdy zawsze idzie po swoje.
Nie ma podobnych wpisów.