Jak trenowałam zwyciężczynię maratonu Lydię Grigorievą
Lidę Grigorievę poznałem latem 2000 roku podczas rosyjskiego olimpijskiego obozu treningowego w Sydney. Kilka dni wcześniej zajęła drugie miejsce na Mistrzostwach Rosji w biegu na 10 000 m i wywalczyła sobie miejsce w drużynie olimpijskiej. Już to samo w sobie było wielkim osiągnięciem. Nie miałem jednak pojęcia, że pięć lat później jej mąż i ówczesny trener personalny, Walery, poprosi mnie o pomoc w przygotowaniu jej do maratonu.
Lida osiągała światowej klasy wyniki na bieżni (10 000 m), ale jej poziom w maratonie był skromniejszy. Wiedząc, że zdalnie trenowałem innego odnoszącego sukcesy maratończyka, Valery zapytał, czy mógłbym pracować również z Lydią. Aby być sprawiedliwym, powinienem powiedzieć, że wygrała prestiżowy maraton w Paryżu wiosną 2005 roku. Ale wynik 2:27.01 nie był na miarę jej możliwości. Po krótkim omówieniu szczegółów doszliśmy do porozumienia, jak będzie wyglądała praca i jak zostaną podzielone nasze obowiązki. Ja miałem pisać plany treningowe, a Walerij miał kontrolować ich wykonanie i przesyłać mi raporty o samopoczuciu, regeneracji i tym podobne informacje. Wyprzedzając samego siebie mogę powiedzieć, że ten tandem przez kolejne 3 lata doprowadził do niesamowitych rezultatów, których analogi chyba trudno znaleźć.
Pozyskane z http://hypar.ru/cv/node/7269
W międzyczasie, wraz z agentem Lidy, został wybrany jej kolejny maraton. Był to maraton w Los Angeles 18 marca 2006 roku.
Zimowe treningi odbywały się głównie w Adlerze i Kisłowodsku. Jak widać, nie wykorzystaliśmy Portugalii, Turcji i innych ciepłych krajów, które były modne dla Rosjan w kolejnych latach, ale południowy wschód Rosji. Oczywiście warunki do trenowania tam nie są idealne, ale dopiero okaże się, czy jest to konieczne.
Od samego początku naszej wspólnej pracy uderzyła mnie determinacja Lidy, by konsekwentnie robić trochę więcej lub trochę szybciej, niż wymagało tego zadanie. Najwyraźniej jest to niezbędna cecha sportowca odnoszącego sukcesy - mieć pragnienie, aby pędzić do przodu, aby osiągnąć i przekroczyć wyznaczony cel. A zadaniem trenera w takiej sytuacji jest umiejętność powściągnięcia tego zapału w rozsądnych granicach. Ponieważ, jak nauczyłem się z własnego doświadczenia sportowego i trenerskiego, przepracowanie na treningu jest często wrogiem sportowca w drodze do lepszych wyników.
Rolę takiego "odstraszacza" z powodzeniem pełnił mój mąż Walery.
Gdy zbliżał się dzień maratonu, próbowałem namówić mojego podopiecznego, by powstrzymał się od rekordowych prędkości z ostatnich dwóch tygodni treningów, by nie marnować na nie nagromadzonego potencjału. Faktem było, że Lida musiała lecieć do Ameryki bez swojego stałego partnera Walerego, ponieważ ich córka była jeszcze mała i nie chcieli narażać jej na tak długi lot.
Zdjęcie: Andrew McClanahan@PhotoRun www.photorun.NET
I tak zawodnicy ruszyli na start wyścigu. Cechą szczególną maratonu w Los Angeles był tzw. handicap. Oprócz nagrody w postaci Hondy Accord i 35 000 dolarów za pierwsze miejsce, organizatorzy przewidzieli dodatkową, znaczącą nagrodę. Dzień przed startem ustalono przerwę pomiędzy startem wyścigów elity kobiet i mężczyzn. Ktokolwiek pobiegł pierwszy, dostał dodatkowe 100 000 dolarów! Mocny argument za szybkim bieganiem! Nie pamiętam dokładnie, ale w tamtym roku przerwa wynosiła coś około 17 minut.
Szczerze mówiąc, nie zastanawiałem się nad tym w tamtym czasie. Celem było poprawienie mojego osobistego rekordu. Sprawę utrudniał fakt, że tor w Los Angeles był nieco bardziej pagórkowaty niż w Paryżu. A pogoda w południowej Kalifornii mogła być zbyt ciepła w porównaniu z optymalnymi 10-15 stopniami dla maratonu, zwłaszcza że Lida biegła po zimowym treningu.
Najbardziej utytułowanym zawodnikiem był Etiopczyk Gete Wami, który niedawno został mistrzem świata na charakterystycznym dla Grigorievej dystansie 10 000 m na stadionie, a w maratonie osiągnął osobisty wynik 2:25. To właśnie między nimi rozgrywała się główna rywalizacja. Od razu zaznaczam, że oglądałem tylko rywalizację między nimi, nie zwracając uwagi na handicap. W końcu cieszyłem się, że udało mi się poprawić swój rekord życiowy, a udane miejsce i nagroda były tylko dodatkiem. Ostatnie mile trasy (w USA raportowanie wyścigów online zawsze odbywa się w tym systemie pomiaru) zawodnicy pokonywali, jak to się mówi, ramię w ramię. W tamtych czasach nie było jeszcze wideo ani nawet natychmiastowej transmisji cyfrowej. Po prostu oddzwoniliśmy do Valery, gdy dostaliśmy najnowsze informacje o wyścigu. W końcu skończyli. Wciąż czekaliśmy na aktualizację strony internetowej...
Kilka minut później telefon z Czeboksarów poinformował mnie radosnym okrzykiem: "Wygraliśmy!!!". To nie był nawet krzyk, ale taki radosny wrzask, jakby nasi piłkarze awansowali do finału mistrzostw świata:)
Lida nie tylko wygrała finisz z mistrzynią świata w dziesiątce, ale w tej walce nie dała się dogonić zwyciężczyni wyścigu mężczyzn. W ten sposób wygrała właśnie tę "handicapową" pulę.
Oczywiście, to był świetny wynik maratonu. Ale dla mnie jako trenera nie mniej satysfakcjonujący był wynik Lydii 2:25.10 - prawie dwie minuty szybciej niż jej najlepszy wynik osobisty. Ostatni kilometr przebiegła w 5.07, w tempie 3.10.6/km - nie wszyscy czołowi mężczyźni potrafią tak ukończyć maraton!
W ciągu następnych dwóch lat Lydia Grigorieva wygrała maratony w Bostonie i Chicago. Ale jej pierwsze zwycięstwo pod moją opieką pozostawiło najgłębszy ślad w mojej pamięci. Pewnie dlatego, że została pokazana w tak nieprzewidywalnej walce.
Wegetarianizm i biegi długodystansowe: osobiste doświadczenia z treningów i zawodówJak głodówka wpływa na metabolizm energetyczny organizmu
Brak uwag
Leave a comment Click here to cancel replyYou
must be logged
in to
leave
a
comment
.